Jonathan Anderson to jeden z najbardziej cenionych projektantów współczesnej mody, znany z wyrafinowanego poczucia humoru, dekonstrukcyjnego podejścia i umiejętności balansowania między awangardą a klasyką. Od lat tworzy własną markę JW Anderson. Natomiast od 2013 roku prowadził także Loewe, dla którego stworzył zupełnie nową tożsamość. Naturalnie łączył hiszpańskie rzemiosło z konceptualnym designem. Jak wypadł debiut Jonathan Anderson dla Dior? W Diorze Anderson zastąpił Kima Jonesa, który po kilku sezonach, w których z powodzeniem połączył streetwear z tradycją haute couture, ustąpił miejsca projektantowi o zupełnie innym, bardziej intelektualnym spojrzeniu na modę męską.
Jonathan Anderson dla Dior. Pierwsza kolekcja pokazana w ParyżuJonathan Anderson dla Dior
Debiut Andersona dla Dior Menswear na sezon Wiosna/Lato 2026 odbył się w monumentalnym, ale zaskakująco intymnym anturażu paryskiego Invalides. Wnętrze wyłożono wielkoformatowym zdjęciem historycznego salonu Christiana Diora z lat 50. Natomiast ściany ozdobiono kameralnymi martwymi naturami autorstwa Chardina. Od razu wprowadziło to narrację o kunszcie detalu i historii.
Zamiast spektakularnego show, projektant postawił na bliski kontakt z odbiorcą. Dlatego modele przechodzili wśród publiczności. To pozwoliło dokładnie obejrzeć faktury tkanin, hafty i konstrukcje. Ta forma prezentacji znakomicie korespondowała z filozofią Andersona, który chciał, aby odbiorcy zyskali fizyczne, niemal dotykowe zrozumienie projektów.
Sylwetki i motywy – nowy dialog z historią
Jonathan Anderson dla Dior to przede wszystkim gra kontrastów i dekonstrukcji klasyki. Projektant zestawił elementy historyczne z nowoczesnymi, często casualowymi częściami garderoby









- ikoniczna Bar jacket połączona została z koncepcyjnymi, krótkimi chinosami i sandałami przypominającymi szkolne, letnie buty;
- szara, aksamitna morning jacket w spranym odcieniu została zestawiona z wyblakłymi dżinsami;
- najbardziej spektakularne były jednak prerewolucyjne żakiety i surduty w stylu Ludwika XVI. Te projektant ozdobił haftami i złotymi guzikami. Skomponował je z prostymi, czarnymi bawełnianymi spodniami i brązowymi, zamszowymi butami trekkingowymi.
Charakterystycznym akcentem były wysokie stójki. Detal inspirowany rysunkami malarki Romaine Brooks z lat 20. XX wieku. W wielu sylwetkach widać było również wpływy francuskiego stylu preppy: kolorowe, grube swetry z warkoczowym splotem, jasne dżinsy i luźne, letnie marynarki.
Duch marki a nowa wizja
Choć kolekcja mocno czerpie z arystokratycznych, XVIII- i XIX-wiecznych wzorców francuskiej mody męskiej, Anderson starał się nadać im nowoczesny kontekst. W projektach widoczna była mistrzowska jakość wykonania. Misteria jest podkreślana przez bliską prezentację: haftowane jedwabne kamizelki, kwieciste aplikacje, guziki z ażurowym złotem, subtelny połysk faille i moire w pastelowych kolorach.
Co istotne, projektant chciał, aby te wyszukane elementy wyglądały tak, jakby zostały odnalezione przypadkiem i noszone z nonszalancją. Dlatego bez nadęcia, z naturalnym luzem.
Inspiracje i kontekst kulturowy
Ważnym wątkiem kolekcji była też ikonografia: fotografie Andy’ego Warhola przedstawiające Jeana-Michela Basquiata i Lee Radziwill, dwojga ikonicznych Amerykanów z różnych światów. Ten kontrast podkreślał uniwersalność i ponadczasowy charakter stylu Dior.
Jak jest oceniany: Jonathan Anderson dla Dior?
Opinie krytyków i branży są w dużej mierze entuzjastyczne. Doceniają nie tylko formalny kunszt i historyczną erudycję, ale też nową, subtelną energię, jaką Anderson wniósł do męskiego Diora. Zamiast widowiskowej dekonstrukcji czy modowego manifestu, projektant pokazał przemyślaną, spójną wizję. Z wyraźnym szacunkiem dla dziedzictwa marki, ale i z autorskim, współczesnym twistem.
To debiut, który nie tyle szokuje, co wciąga w opowieść. O historii francuskiej mody męskiej, o detalach, o swobodnej elegancji i o tym, że haute couture nie musi być muzealnym eksponatem, ale może żyć tu i teraz.